Zaczynało się całkiem nieźle: zbrodnia i analiza psychologiczna głównego bohatera, całkiem ciekawy temat – jeden z moich ulubionych. Książka trzymała poziom, ciekawiła, aż do momentu wprowadzenia opisów innych bohaterów, ich analiz i znajomości – czyli jakoś do połowy. Później zaczęła się droga przez piekło, powieść nabrała cech nudnego wywodu, jedynie z elementami psychologii czy filozofii – nagle zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z nudną i przydługawą lekturą szkolną, schematyczną i przewidywalną do granic możliwości. Przeczytałem ją jednak do końca, gdyż ciekawiła mnie metamorfoza bohatera, czekałem na nią niecierpliwie, aż w końcu się doczekałem – na przedostatniej stronie powieści, potraktowana powierzchownie, zupełnie nie rozwinięta ani fabularnie ani psychologicznie. Ot nagle, z akapitu na akapit Raskolnikow zmienił swój sposób postrzegania. Autor powinien wstydzić się za odwalenie takiej fuszerki (i mam nadzieję, że gdzieś w zaświatach czerwieni się gdy czytelnik zdaje sobie z tego sprawę). No, i tak maligna – kolejny wręcz prostacki zabieg, którym autor może tłumaczyć wszystkie dokonane w tej książce czyny. Podsumowując: zapowiada się nieźle, ale w gruncie rzeczy jest to tylko nudnawa, pseudo-psychologiczna historia o naciąganym przebiegu. Gorąco nie polecam!